Opis przedmiotu
Jan M. Długosz
Trzy oblężenia. Joannici w walce z Turkami. Obrona Rodos (1480, 1522) i Malty (1565).
Kiedy jakiś czas temu, w śródmiejskiej kawiarni, przy filiżance dobrej kawy rozmawialiśmy z autorem o nowym projekcie od razu nam się pomysł spodobał. Później był fragment książki o oblężeniu Akki, który dodatkowo zaostrzył apetyty. Do finalnej wersji dokumentu dodaliśmy wspólnie z autorem ikonografię, autorskie zdjęcia, ilustrujące całą historię i wykonane przez nas mapy.
Znakomita erudycja autora i rzadko obecnie spotykana biegłość w języku polskim, znana z Roderyka, tworzą z tej pozycji niepowtarzalne i bardzo przyjemne dla Czytelnika doświadczenie… Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie dodali przypisów. Bibliografia i spis treści w załączeniu
Mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Recenzja Michała Przybylaka:
Jan M. Długosz. Trzy Oblężenia. Joannici w walce z Turkami
Nie ma nic słynniejszego niż oblężenie Malty
– Wolter
Jan M. Długosz przyzwyczaił już swych wiernych czytelników (do których i ja się zaliczam) do bardzo wysokiego poziomu. Po debiucie pod postacią powieści rycerskiej o Roderyku (Roderyk: opowieść o błędnym rycerzu, Tetragon 2020) każdy z czytelników mógł mieć nieco wygórowane oczekiwania – wszak od mistrza oczekuje się zwycięstw, zwycięstw, nieustannych zwycięstw. I zgodnie z oczekiwaniami w drugiej rundzie walki o dobrą, polską literaturę Jan. M. Długosz odniósł zasłużone zwycięstwo.
Na początek suche fakty – Trzy oblężenia. Joannici w walce z Turkami. Obrona Rodos (1480, 1522) i Malty (1565) to książka obleczona w twardą, solidną i pięknie zaprojektowaną oprawę, do której przyzwyczaiło nas już Wydawnictwo Tetragon. Liczy łącznie 200 stron, z czego 187 to tekst zasadniczy wraz z przypisami i ilustracje – pozostałe zostały zapełnione stronami tytułowymi, kalendarium i bibliografią. Jest to więc solidna pozycja spełniająca niemal wszystkie wymogi stawiane przed publikacjami naukowymi – brak jedynie wskazanych recenzentów.
Książka składa się z 25 „rozdziałów”, które tak naprawdę rozdziałami nie są – to wyszczególnione przez Autora części wielkiej opowieści o joannitach, śródtytuły pełniące funkcje pauzy robionej dla nabrania oddechu i uporządkowania całego wywodu. Ale o zaletach w późniejszej części, a wracając do suchych faktów. Przedmiotem rozważań Autora jest historia ostatnich bastionów krucjatowego chrześcijaństwa we wschodniej i centralnej części basenu Morza Śródziemnego – Akki, Rodos i Malty. Nie były to jednak ostatnie bastiony chrześcijaństwa jako takiego – w 1571 r. pod naporem Turków padł Cypr, a dopiero w 1669 r. Kreta. Jan M. Długosz nie pisze więc o starciu wielkich religii ale – zdaniem autora niniejszych słów – o idei ruchu krucjatowego i jego najbardziej namacalnej emanacji – zakonach rycerskich. Na polskim rynku wydawniczym nie brakuje, ani pozycji opisujących historię krucjat, ani samych joannitów, ani nawet oblężenia Malty w 1565 r. – świadczy o tym choćby i bibliografia zawarta na ostatnich stronach książki. W dużej części są to publikacje naukowe – analizujące krucjaty z perspektywy sztuki wojennej, społecznej, gospodarczej, kolonialnej, religijnej i każdej innej. Wiemy już z jakich przyczyn, jak, gdzie i z jakim skutkiem walczyli krzyżowcy. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach często ucieka nam odpowiedź na pytanie – po co? Aby zrozumieć motywy powodujące postaciami z przeszłości trzeba poznać ducha epoki. My, współcześni, nie jesteśmy w stanie zrozumieć nawet motywów postępowania kilku pokoleń wstecz. Jak więc wejść w ducha XIII, XIV, XV i XVI wieku? Mając na uwadze, że i nasi przodkowie zmieniali swój sposób patrzenia na otaczający nas świat? Być może trzeba być rozmiłowanym w kulturze romansów rycerskich, opowieści o bohaterstwie obrońców kresowych stanic chrześcijaństwa, dzielnych korsarzach Chrystusa, ubogich, zakutych w zbroje płytowe rycerzach zagubionych na polu walki zdominowanym przez muszkiety i działa? Być może tak, bo takim autorem jest właśnie Jan. M. Długosz – odpowiednim człowiekiem na odpowiednim (zwłaszcza dla legendy joannitów) miejscu.
Czy jest to więc kolejna książka naukowa – przedstawicielka najliczniejszej na polskim rynku wydawniczym grupy, wydań właśnie naukowych? I tak, i nie. Są w niej przypisy, są doskonale wykorzystane źródła poddane procesowi krytyki, są redaktorzy, jest bibliografia, ale nie ma w niej ducha książki naukowej – suchych faktów przedstawionych w bezbarwny sposób, na dodatek wplecionych w jakąś krytyczną analizę teorii konstruktywistycznej, realistycznej, czy genderowej. Trzy oblężenia to nie książka przedstawiająca zapis sekwencji następujących po sobie lat. I nie jest to zarzut – w żadnym wypadku! To jakże wielka zaleta! Bo trzymana przeze mnie w książka w błękitno-szarej oprawie to opis idei podjęty narzędziami znanymi ze złotych lat historiografii Bobrzyńskiego, Kukiela, Aszkenazego czy Lelewela. Przy tym Jan. M. Długosz w żadnym wypadku nie fałszuje historii, być może patrzy na nią przez pryzmat krzyża jerozolimskiego umieszczonego na rękojeści miecza broniącego ostatnich bastionów chrześcijaństwa i tym sposobem niektóre wydarzenia oświetla bardziej, inne mniej. Mnie jednak to nie przeszkadza w żaden sposób, akurat tę optykę dzielę z Autorem w 100%.
Książka – by nie zdradzać Czytelnikowi jej zawartości – opisuje historię joannitów od upadku Akki w 1291 r., poprzez ponad dwustuletnią ich obecność na Rodos, do zwycięskiej obrony Malty w 1565 r. Jan. M. Długosz główny wysiłek wkłada w opis poszczególnych oblężeń i przygotowań do nich, ale nie skąpi miejsca również na ciekawostki związane z miejscami rozgrywanych bitew. Ma tu jedną, zasadniczą przewagę nad innymi – miejsca zdarzeń widział na własne oczy. Zdjęcia własnego autorstwa są doskonałym uzupełnieniem wywodu, a ocierające się o metody znane z archeologii eksperymentalnej sposoby zwiedzania umocnień Rodos i Malty dodają słowom Autora dużej dawki autentyczności i turystycznego kolorytu znanego ze starych przewodników, zawierających nie wskazówki, ale kompletne opowieści związane z danymi miejscem.
Do takiej konstrukcji pracy doskonale pasuje język używany przez Autora. Jest to prosty, choć nie prostacki, język opowieści. Tam gdzie należy użyć fachowego słownictwa, by jasno wskazać choćby i element nowożytnych fortyfikacji, tam Jan. M. Długosz go używa, ale – co warto podkreślić – nie nadużywa. Czytelnik w żadnym zdaniu nie może więc poczuć się zagubiony i urażony traktowaniem go z góry. Choć – tu pierwszy minimalny zarzut – dużym ułatwieniem byłoby zamieszczenie kilku fotografii, być może z małym słowniczkiem, ilustrujących jak wygląda i czym jest rawelin, barbakan, jaskółka, luneta i tym podobne dzieła fortyfikacyjne. Na prawie 200 stronach tekstu doliczyłem się jedynie kilku potknięć językowych i redakcyjnych – to zapewne zasługa zarówno samego autora jak i niezrównanych w dociekliwości redaktorów Tetragonu z Tadeuszem Zawadzkim na czele. W zasadzie można tu ograniczyć się jedynie do wskazania niewielkiej pomyłki ze strony 50: W lipcu 1944 r. upadająca III Rzesza znalazła jeszcze dość sił i środków by zająć się eksterminacją niewielkiej, bo liczącej 2,5 osób miejscowej populacji żydowskiej. I to tyle – więcej uwag w tym zakresie nie mam.
Z drugiej strony Jan M. Długosz – podobnie jak w Roderyku – w sposób niemal mistrzowski wplata lekkość języka (często połączoną z jego ciętością) gdzie tylko się da, na przykład, na stronie 82: Karaka Zakonu była znacznie mniejsza – jej maszty ledwie sięgały pokładu egipskiej jednostki, więc trzykrotne wezwanie do poddania […] rozbawiło kapitana Mogarbiny. Do czasu jednak, bo po trzecim wezwaniu kula z arkebuzu trafiła go między oczy. I takich jak ten fragmentów można w Trzech oblężeniach znaleźć o wiele, wiele więcej.
Kolejnym atutem książki jest jej doskonała warstwa ilustracyjna. Nie pamiętam bym w jakimkolwiek innym dziele spotkał się z tak doskonałymi mapami – zamieszczone na wewnętrznych stronach okładek mapki umocnień Rodos i Malty są klasą samą w sobie – czytelne, jasne i pozwalające na umieszczenie opisywanych wydarzeń w konkretnych miejscach (ukłony za doskonałą robotę dla Pana Tadeusza Zawadzkiego). Żałuję tylko, że nie są zamieszczone na rozkładanych „wklejkach”, które można by mieć przed oczami czytając o walach na Rodos lub Malcie. Jednak wracanie do okładki, by sprawdzić poszczególne pozycje obrońców kresów chrześcijaństwa, nie jest zbyt wygodne. Poza mapami Autor dzieli się z nami własnymi zdjęciami wykonanymi podczas wizyt studyjnych na obu wyspach oraz wyselekcjonowanymi ilustracjami z epoki lub obrazami klasyków.
Książka Jana M. Długosza skrywa w sobie niespodziankę – kody QR przy wybranych mapkach odsyłające do wirtualnych wycieczek po dziełach obronnych Malty. Czytelnik może więc nie tylko przeczytać opis, ale i na własne oczy zobaczyć to, o czym pisze Autor. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie – brawo Tetragonie, oby inne wydawnictwa poszły tą drogą. Bo jak bardzo otwiera oczy i pozwala zrozumieć przebieg danego starcia obejrzenie pola bitwy wiedzą ci, który byli pod Austerlitz, Hittin czy Jordanowem.
Podsumowując – Trzy oblężenia. Joannici w walce z Turkami. Obrona Rodos (1480, 1522) i Malty (1565) to książka dla miłośników krucjat, zakonów rycerskich, legend o bohaterach w joannickich płaszczach powstrzymujących zalew islamu własną piersią – czyli specyficznego wycinka historii. Nie jest to oczywiście jakiekolwiek fałszowanie, zakłamywanie przeszłości, ale opisywanie jej fragmentu, a do tego każdy autor ma prawo. Ba – Jan. M. Długosz ma nawet taką powinność. Nie po to czytamy przecież książki Raspaila, by doczekać odrodzenia monarchii Burbonów, ale po to, by przekonać się, że ta piękna idea (i tylko idea) wciąż trwa. A my tymczasem czekamy na książki, na kartach których galery pod czerwoną banderą z białym krzyżem budzą strach w sercach złych muzułmańskich piratów. Rycerze Zakonu św. Jana ratują chrześcijanki przez niewolą w bisurmańskich haremach, Grecy odbijają Konstantynopol, a łacinnicy bronią Królestwa Jerozolimskiego. A jeśli popuścimy wodze fantazji, to i nikt nie pogardziłby powieścią, w której nawróceni na polonizm Biali kierując się biblijną zasadą „zło – dobrem zwyciężaj” wieszają Lenina na dobrym dębie i dobrym sznurze. Przynajmniej ja czekam, wiec Panie Długosz – do dzieła! Ale zanim to nastąpi to Trzech oblężeń serdecznie Ci Autorze gratuluję – to książka o innej epoce i z innej epoki – przedwojennej, historiograficznej staranności zatopionej w ciekawości poznawanego świata.
napisano pod banderą wojenną Zakonu Maltańskiego w Warszawie, lipiec 2023 r.
Michał Przybylak