Grzegorz Cydzik

Człowiek, który przyczynił się do zachowania pamięci o polskich ułanach jak mało kto. Autor książki „Ułani, ułani”, która dla miłośników kawalerii i dziejów polskiego wojska II RP jest pozycją obowiązkową. Niewiele jednak osób wie, że została ona napisana w Słupsku, bo przez lata mieszkał jej autor.

Grzegorz Cydzik urodził 12 marca 1909 roku w Wilnie. Gdy był w pierwszej klasie gimnazjum zmarli oboje jego rodzice. To tragiczne wydarzenie przypieczętowało jego żołnierski los, bo jego rodzice przekazali w testamencie, że wszyscy chłopcy mają być oficerami, więc cała trójka realizowała to polecenie.

Przyszły oficer w szkole wcale nie był wybitnym orłem, bo choć maturę zdał to na świadectwie miał same oceny dostateczne. No, tylko z religii miał bardzo dobry. Po raz pierwszy przygodę z wojskiem Grzegorz Cydzik rozpoczął w 1927 roku w Szkole Podchorążych Piechoty a potem w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu. Jednak widać strzelanie z dział to nie było to co Grzegorz Cydzik lubił (niektórzy mówią, że miał problemy z przedmiotami ścisłymi, które każdy artylerzysta powinien mieć w małym palcu), bo wiosną 1930 roku został zwolniony do rezerwy.

Widać jednak mundur wojskowy przyciągał Grzegorza Cydzika jak magnes, bo zaledwie siedem miesięcy po swoim odejściu do cywila wstępuje do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Po ukończeniu szkoły w 1932 roku otrzymuje przydział do 13. Pułku ułanów wileńskich stacjonujących Nowej Wilejce blisko jego rodzinnego Wilna. W tej jednostce zbiera pochlebne opinie i otrzymuje stopień porucznika. Jako, że jest ambitny i chce się rozwijać zdaje egzamin do Wyższej Szkoły Wojennej, czyli najbardziej elitarnej polskiej szkoły kształcącej przyszłych wyższych oficerów i dowódców. Naukę w niej rozpoczął w 1938 roku i miał ja zakończyć w 1940 roku.

Niestety, wybuch II wojny światowej przerywa naukę mu w połowie. Podczas kampanii wrześniowej porucznik Cydzik trafił do sztabu Pomorskiej Brygady Kawalerii. To z tą jednostką przeszedł szlak bojowy od Borów Tucholskich po Warszawę. Całą okupację spędził w niemieckim obozie jenieckim. Gdy wyszedł z niego po zakończeniu wojny w 1945 roku okazało się, że musi poszukać sobie innego życia niż te, które prowadził przed wojną. Kamienica, w której mieszkał w Warszawie została przekazana przez władze komunistyczne Polski na cele urzędowe, a Ludowe Wojsko Polskie nie chciało w swoich szeregach przedwojennego oficera. Z tego powodu musiał zamieszkać poza Warszawą i podjąć pracę w Państwowych Gospodarstwach Rolnych. Pracował w kilku z nich, często się przeprowadzając. W tym czasie zdarzył mu się kontakt z legendarną postacią polskiego podziemia antykomunistycznego – Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką” jednym z najsłynniejszych Żołnierzy Wyklętych. Obaj panowie znali się jeszcze z wojska i „Łupaszka” odwiedził go w domu najprawdopodobniej prosząc o pomoc w jakiejś sprawie. Rozmawiali na osobności więc temat ich rozmowy pozostaje tajemnicą.

Ze Słupskiem Grzegorz Cydzik związał się od 1963 roku, gdy został zastępcą dyrektora Fabryk Mebli. W mieście zamieszkał razem z żoną i trójką córek. Po wojnie nigdy już munduru nie założył i, nie miał konia i nawet szabli, ale ułańska fantazja i odwaga nadal w nim została.